Zabrany do rodziny w Radzionkowie :-) 13.06.2015
Niestety wrócił, trafił z interwencji do schroniska w Bytomiu, skąd został przywieziony do nas.... Nie można było się skontaktować z właścicielami, nie szukali go, czekaliśmy, ale niestety znowu szukamy mu prawdziwego domku:-(( 02.05.2015
Oby tym razem rodzina w Rudzie Śląskiej okazała się tą prawdziwą :-) 20.09.2014
Niespodziewanie właściciele "zorientowali się " że pracują więc oddali psa do schroniska ....... 25.04.2014
Znalazłem nową rodzinę w Zabrzu :-)
21.08.2013
Matuś jest małym, kilkuletnim psiakiem, który trafił do naszego schroniska 26 lipca 2013 roku z ul. Mieczysława gdzie jakiś czas temu się przyplątał. Jest trochę wystraszony i niepewny sytuacji w której sie znalazł, ale mimo tego jest bardzo miłym i sympatycznym psiakiem, który uwielbia być blisko człowieka.
https://picasaweb.google.com/114650921578160203091/Matus8580
Dzień dobry! W imieniu Melusia (wcześniej Matusia) chcielibyśmy złożyć wszystkim serdeczne życzenia Mikołajkowo- Świąteczno- Noworoczne. Oby wszystkie zwierzęta, tak jak Meluś i Ruda znalazły swoje domy, a pracownicy schroniska mieli do czynienia tylko z rozsądnymi i odpowiedzialnymi ludźmi. Pozdrawiamy - Ruda i Meluś z rodziną. P.S. Podsyłamy kilka zdjęć okolicznościowych jak i "codziennych" Melusia i jego koleżanki Rudej, i meldujemy, że z psiakiem wszystko w porządku, jest zdrowy i pełen energii :-)
8.12.2015
Dzień dobry. 13 czerwca moja mama adoptowała Państwa podopiecznego- Matusia (nr 8580), psiaka z nieciekawą przeszłością i kilkukrotnego "recydywistę" Państwa schroniska, co nie ukrywam, miało niebagatelne znaczenie podczas wyboru właśnie jego.Na spacerze "przysposabiającym" Matuś jakoś nieszczególnie zwracał na mamę uwagę, chciał szybko wracać do schroniska- chyba jedynego miejsca, w którym czuł się bezpiecznie, jednak mama nie dała za wygraną, stwierdzając, że skoro po niego przyjechała, to bez niego nie wraca. I tak go adoptowała.Psiak ciągle niepewny, niekoniecznie kwapił się, by wraz z mamą wyjść, lecz wystarczyło, że przyjechała taksówka, mama zabrała go na ręce, posadziła na kolanach - samochód ruszył - i Matuś kochał już ją miłością absolutną, obcałowując ją przez całą drogę (ku uciesze Pana kierowcy - również jak się okazało, miłośnika i posiadacza psów).Jego przystosowanie do nowego domu było ekspresowe, trwało jakieś 30 minut ( w porywach) rozpoznawania terenu mieszkania, zanim rozłożył się na łóżku, po czym czekała go kolejna niespodzianka - czyli poznanie z moją sunią (również adoptowaną -z Rudy Śląskiej 1,5 roku temu). Pierwsze spotkanie obydwu odbyło się na neutralnym gruncie spacerowym jeszcze tego samego dnia, lecz obawy jak się obaj zaakceptują , okazały się zbędne, bo Matuś pokochał wszystkich - a za moją Rudzią oszalał od pierwszego wejrzenia ( ze wzajemnością), co wszystkich nas ucieszyło, bo mimo, że mieszkamy osobno, to Rudzia bywa u mojej mamy czasem popołudniami, gdy jestem w pracy - żeby nie musiała siedzieć sama w domu Matuś zadomowił się bez problemu, i nadzwyczaj szybko - jedyne, co ciągle się mej mamie i siostrze myliło, to jego imię, które ciągle przekręcały na Meluś, więc po kilku dniach padła decyzja, że skoro zaczyna reagować na Meluś to niech już Melusiem zostanie.Od tego dnia minęło 2,5 miesiąca więc stosunkowo niewiele, ale Meluś kupił już serca całej rodziny - jest strasznym przylepą, gdzie widzi wolne ręce do głaskania, tam się wciska kładzie by go drapać, z Rudzią tworzą zgraną bandę, i teraz już nie ma dnia, żeby choć na chwilę się nie spotkały, bo na spacerach zawsze jedno w kierunku domu drugiego ciągnie.Obcych ludzi obszczekuje, ale machając ogonem i wyczekując głasków, do gromadek dzieciaków podbiega i wystawia się do głaskania - innych psów (prócz Rudzi) nie lubi - szczeka, ujada, rzuca się okrutnie - ale nad tym pracujemy, bo z Rudzią na początku było podobnie, lecz powoli doszliśmy do stanu, w którym zgadza się i lubi z 99% psich kolegów z osiedla, więc pracujemy nad tym i z każdym dniem chłopak robi postępy.W domu zostaje sam rzadko, raczej "treningowo" i na nie więcej niż 20 -30 minut, co znosi dzielnie nie hałasując i nie niszcząc.Widać, że ktoś kiedyś czegoś tego psiaka uczył, bo na komendy siad, leżeć, podaj łapę, spokój -często reaguje , przywoływany podchodzi - a następnie ktoś kiedyś czymś psiaka straszył, może nawet bił - bo na widok szczotki, mopa ucieka, chowa pod stołem, krzesłem, po podejściu do niego w momencie, gdy coś "broi" - kuli się i zniża głowę i tułów -także jeszcze spora droga przed nami, by odbudować jego spokój, ale z każdym dniem jest lepiej, powoli odczarowujemy wszystkie szczotki, mopy i inne strachy.Z rzeczy zdrowotnych: po przybyciu do schroniska Melek był chyba mocno obcinany, bo po adopcji psina była chudziuteńka, jego sierść była bardzo króciutka, a skóra podrażniona, a tam, gdzie sierść była nieco dłuższa, widać było pojedyncze strąki sfilcowanej sierści - więc podejrzewamy, że trafił do Państwa zapchlony i z dredami, i musiał być prawie wygolony, stąd problemy ze skórą. Skóra wygoiła się, sierść odrasta, nabiera blasku dzięki kąpielom w szamponie leczniczym Dr'a Seidel proponowanym przez Panią weterynarz ; Melek przeszedł zgodnie z harmonogramem szczepienia na wściekliznę i choroby zakaźne ;nabrał troszkę więcej wagi, zaczął już nieco wybrzydzać, więc jest ok Jedyny problem pozostaje z drapaniem, więc na chwilę obecną karmimy Melka puszkami z Lukullusa i Animondy z eliminacją drobiu, by sprawdzić jak zareaguje ( zgodnie z zaleceniem Pani weterynarz, która radziła odstawić drób i domowe przyrządzane jedzenie na rzecz puszek, bo psiak może mieć jakieś alergie pokarmowe). Aaa i zapomniałabym dodać o "wakacjach" - otóż 2 tygodnie temu Melek wraz z Rudzią, ze mną i mamą wybrali się nad jezioro na dłuższy weekend, ośrodek spokojnie przyjął 2 psiaki w jednym domku, Melek zachowywał się wzorowo (nie licząc jednej wyrwanej deski z impetem jak wyskoczył obszczekiwać akurat przechodzącego psa, ale to drobiazg ; ) nic się mu nie stało , drzazga mu się żadna nie wbiła a to najważniejsze ) - psiaki miały możliwość pobuszować po leśnych ścieżkach i potarzać się w piachu- z czego z zapałem korzystały.Rozpisałam się przydługo i pewnie w wielu kwestiach niepotrzebnie - ale chciałyśmy po prostu podziękować, że dajecie Państwo szansę takim małym "recydywistom" którzy trafiają do Państwa po kilka razy i za zaufanie, jakim obdarzyliście Państwo moją mamę, dając jej możliwość adoptowania Melusia, który już trochę w swym krótkim życiu przeszedł. Dziękujemy i pozdrawiamy!A z załącznikach zdjęcia z domu, z działki i z małych wakacji przesyłamy
Barbara Witek z mamą Joanną Witek
29.08.2015