Udało się, mam swój nowy dom w Połomi :-) 23.06.2024
Dzień dobry, Mam na imię Nela. Na świat przyszłam w grudniu 2021 roku, niestety nie byłam ani oczekiwana ani przez kogoś kochana - oczywiście za wyjątkiem mojej własnej psiej mamy. Jak tylko zaczęłam sama jeść to zaczął się najtrudniejszy okres w moim życiu, bo trafiłam do rodziny, która bardzo źle mnie traktowała. Tak właściwie przez pierwszy rok byłam niemalże pewna, że człowiek to po prostu ktoś zły, kto potrafi zadawać tylko cierpienie, ktoś kogo trzeba się bać. Urazy, których doznałam były nieleczone, każdego dnia towarzyszył mi ból i strach. Tak pewnie wyglądałoby moje życie do dzisiaj, o ile ktoś z rodziny nie postanowiłby go wcześniej zakończyć.
Dowiedzieli się o mnie pewni ludzie, którzy zdecydowali się zabrać mnie od oprawców, był to chyba ostatni moment, bo byłam wtedy bardzo chora, słaba i już bez jakichkolwiek nadziei na poprawę swojego losu.
Wtedy pierwszy raz poczułam, że jestem dla kogoś ważna, że komuś na mnie zależy. Zaczęły się wizyty u weterynarza i leczenie, z każdym dniem czułam się lepiej. Zdrowie zaczęło mi dopisywać, ale niestety okazało się, że największe blizny zostały w mojej psiej psychice :-( Chociaż ja i moja ukochana Pani bardzo się starałyśmy przezwyciężyć moje lęki, nauczyć się wszystkiego co pies potrafić powinien, nawet zaczęłam już rozumieć o co chodzi w tej całej komunikacji i nie zawsze trzeba bronić się gryzieniem... Niestety pozostali członkowie moje rodziny poddali się i przestali wspierać moją Panią, podobno każdy chciał dobrze, ale nie każdy ma w sobie tyle zapału, chęci i cierpliwości. Sama wiem, że wiele razy moje zachowanie było bardzo niewłaściwie, ale jeszcze nie radzę sobie z wieloma emocjami, są takie sytuacje, które mnie przerastają, a już kompletnie nie rozumiem małych dzieci. Niestety właśnie moje zachowanie wobec najmłodszego członka mojej nowej rodziny przeważyło szalę. Nie jestem małym pieskiem, więc obawy co do bezpieczeństwa dzieci (kolejne niedługo się urodzi) były też niemałe i tak 19 kwietnia 2023 roku wylądowałam w schronisku.
Schronisko nie było dla mnie zupełnie obcym miejscem, bo już kiedyś spotkałam się tutaj z jedną z Pań, która pomagała mojej Pani zrozumieć mnie oraz jak postępować ze mną kiedy coś mi nie wychodzi jak powinno. Okazało się, że od tego czasu poczyniłam ogromne postępy i wszyscy są dobrej myśli, że jeszcze wyjdę na psy i znajdę nowy, kochający dom, ale tym razem już taki na zawsze.
Podobno jestem nieco w typie rasy border collie, mam wiele cech tej rasy, dlatego mój przyszłym opiekun powinien być w pełni świadomy tego, że potrzebuje bardzo dużo ruchu i zajęć, uwielbiam kombinować i bawić się. Jestem czujna, chętna do pracy i nauki, ale też ma tendencję do zaganiania wszystkiego co się rusza.
Na spacerach przybiegam na zawołanie osoby, z którą mam dobrą relację, ale najlepiej jest wychodzić ze mną na długiej lince. Większość spaceru węszę, świetnie czuję się w zaroślach na terenach gdzie jest zostawionych wiele zapachów różnych zwierząt - wtedy niemalże nie odrywam noska od ziemi, po takim spacerze jestem zrelaksowana i zadowolona.
W schronisku zamieszkałam z drugim pieskiem, prawdę mówiąc to pierwszy pies od dawna, z którym się poznałam, bo do tej pory reagowałam na inne psy bardzo impulsywnie, bałam się, że są zagrożeniem dla mnie i mojej rodziny, więc wolałam od razu ich odstraszyć. Z Kibicem jeszcze się poznajemy, dopiero uczę się psiego savoir-vivre, ale bywa, że razem się pobawimy i na spacerach, czasem to on pierwszy wywęszy coś fajnego, czasem ja, także super się uzupełniamy.
Wierzę w to, że jeszcze uśmiechnie się do mnie szczęście, że spotkam na swojej drodze kogoś gotowego zapewnić mi wszystko to czego potrzebuje, kto będzie miał wiedzę i doświadczenie w pracy nad zranioną psią duszą. Może to właśnie Ty?
Jestem zaszczepiona, zaczipowana i odrobaczona, a wkrótce czeka mnie zabieg sterylizacji, po którym będę gotowa do adopcji.