Zamieszkam w Zabrzu :-) 15.069.2016
Zwrócona do schroniska z uwagi na alergię właścicielki ... :-( 20.07.2016r.
Zamieszkam w Zabrzu :-) 24.12.2015
Marynia trafiła do schroniska 24 października 2015 roku z ul. Grottgera razem z koleżanką, po tym jak jej pani zapadła w śpiączkę. Ciężko jej bez swojej ukochanej opiekunki. Przez tyle lat spała z nią w łóżku a, teraz została jej klatka i ciepły kocyk. Lubi, gdy ktoś ją pogłaszcze, przytuli, ale jej to nie wystarcza i z utęsknieniem czeka na nowego, ludzkiego przyjaciela.
https://picasaweb.google.com/114650921578160203091/MaryniaK2877
Dzień dobry! Marynia już czuje się jak w domku. Kotki poznały się od razu - nie było warczenia, parsknięć, tylko ocieranie się i obwąchiwanie, a po kilku godzinach Miauryś już ciągnął koleżankę do zabawy. Już pierwszej nocy Marynia pokazała nam, że ona nie Mauryś i całej nocy nie prześpi więc wywróciła kilka rzeczy m.in. suszarke na pranie i miskę pełną suchej karmy (już nie wspomnę o odgłosie biegnącego stada po panelach nad ranem, bo jak Maurycowe 4,5 kg się rozbiegnie to jak słoń) . Jest małą puchatą kuleczką energii i głównie figle jej w głowie, ale za to ściąga z Miaurysia ostatnie siły i potem już tylko śpi. Kiedy Marynia miauczy Maurycy liże ją po główce (to takie urocze!). Do nas też chętnie przychodzi, daje się wziąć na ręce - to w przypadku Maurycego trwało z 4 miesiące a i tak po kilku minutach już ma dość. Cokolwiek robimy koty są niedaleko, bo akurat kiedy jesteśmy np. w kuchni to akurat tam teraz jest najlepsza zabawa, a kiedy idziemy spać, każdy z nas ma jednego kota po swojej stronie łóżka Marynia daje się głaskać wszędzie, kropienie oczka też nie jest takie trudne. Zasypia przylegając plecami do ciała i obowiązkowo domaga się dłoni pod łepkiem, bo jeśli jej nie ma to się wierci. Załatwia się do kuwetki, jest jeszcze trochę płochliwa, ale uważam, że to kwestia czasu, bo i tak zaklimatyzowała się szybciej od Maurycego - już pierwszego dnia zakodowała gdzie są miski, kuweta, łóżko, zakamarek do schowania się co nie wymagało dodatkowych misek, a Maurycy się w mieszkaniu początkowo łatwo gubił i dopiero po kilku dniach mogliśmy polikwidować dodatkowe miski. Marynia to małojadek. Próbujemy różnego jedzenia, bo nie wiemy czy to kwestia smaku/ przyzwyczajeń / zębów (choć na oko wyglądają w porządku) czy po prostu przy Maurycym nam się tylko tak wydaje, że mało je, bo on to sobie lubi pojeść. A może zajada w nocy, kiedy nie widzimy. Więc pierwsze dni przebiegają wesoło - my z mężem to czasem czujemy się jakbyśmy mieli Animal Planet na żywo, bo gdy nigdy nie miało się więcej niż jednego kota w domu to interakcje między nimi są naprawdę cudowne. I kiedy człowiek się obróci gdziekolwiek tam kot! Niby są tylko dwa, ale tak chodzą za nami, że czasem mamy wrażenie że jest ich ze 4 spokojnie.Dziękujemy za opiekę i za dwa najlepsze ciciaki na świecie i odezwiemy się jak już się całkiem zaklimatyzuje i uda nam się zrobić trochę więcej wspólnych zdjęć