Portusiu dzisiaj minęły 4 miesiące od kiedy pojawiłeś się na naszej drodze i właśnie dzisiaj nasza wspólna droga się skończyła :-( Zbyt szybko, choć podobno już od dawna żyłeś na kredyt... Jednak nie tak przecież miało być :-( Walczyliśmy o Ciebie każdego dnia, z całych sił tu trzymaliśmy prawie za wszystkie cztery łapki. Chore nerki, chora wątroba, anemia... Pani doktor patrząc w wyniki badań dziwiła się skąd w Tobie tyle jeszcze sił, tak bardzo chciałeś żyć i być z nami. Przeczyłeś wszelkim regułom. A my razem z Tobą. Sami oddalibyśmy cząstkę swoich dni by tylko Tobie było przeżyć kolejne tak radośnie jak potrafiłeś. Potrafiłeś na prawdę wiele, jak mało kto - rozkochać w sobie mnóstwo serc tych dziecięcych i dorosłych, zdobyć najwięcej wirtualnych rodziców wśród naszych podopiecznych i dostać najwięcej świątecznych prezentów. Potrafiłeś tak spojrzeć, że nic więcej już nie trzeba było, wszystko było jasne. 31.12.2019
Portusiu skończyła się Twoja wieloletnia ziemska droga, ale zacznie się nowa, ta za pięknym Tęczowym Mostem. Nie będziesz już chorował i cierpał, wrócisz do sił. Zapomnisz o lekach, kroplówkach i diecie, będziesz pamiętał tylko o tym co dobre. Jeśli tylko zechcesz to I my będziemy w Twoich wspomnieniach. W naszych sercach byłeś, jesteś i będziesz już na zawsze.
Uwaga: U Portusia stwierdzono przewlekłą niewydolność nerek oraz wątroby, pewnie podjęlibyśmy decyzję o jego eutanazji gdyby nie to, że pies praktycznie nie wykazuje objawów niewydolności tych organów, jest wesoły i ma naprawdę sporo werwy. Aby mógł cieszyć się życiem jak najdłużej, dostaje leki, aby wspomóc oba te organy oraz specjalną karmę. Miesięczny koszt leczenia: 305 zł
Witam nazywam się Porto, ale milej mi jest gdy nazywają mnie Portuś.
Jestem uroczym dziadkiem, średniej wielkości, który jeszcze do niedawna był tak strasznie chudy, że można było liczyć moje kości przejeżdżając ręką po moim kręgosłupie. Jadłem i wymiotowałem wszystkim co zjadłem.
A skąd takie nieszczęście tu trafiło? Wyobraźcie sobie, że mieszkałem na ogródku działkowym "Działki Biała Róża" tam doglądali mnie swego czasu właściciele. Niestety ostatnimi czasy jeden z nich ciężko zachorował, siłą rzeczy nie był w stanie przychodzić jak kiedyś. A żona właściciela musiała się nim zająć. Nie miałem możliwości zamieszkać z nimi w domu. 30 sierpnia 2019 roku zostałem od razu przewieziony do Kliniki weterynaryjnej. A tam - pełno ludzi koło mnie, igły, strzykawki, jakieś pobieranie krwi... I słuchajcie okazało się, że nerki i wątroba nie pracują tak jak powinny. Stąd te moje wychudzenie i wymioty z jedzenia zwykłej karmy. A do tego jeszcze kaszel kenelowy się przyplątał. Dzięki antybiotykoterapii kaszel kenelowy już wyleczony, nawet udało mi się przytyć, choć na widok kolejnej kroplówki aż mnie ciarki przechodzę. Może specjalistyczne jedzenie, które muszę jeść, nie smakuje zbytnio, ale jeśli ma mi być po tym lepiej, to chyba nie mam wyjścia. I tak bardzo cieszę się, że wolontariat rodzinny chętnie bierze mnie na spacerki, czuję się wtedy taki chciany, jak nigdy....
Jest u nas 179 zwierzaków | |
---|---|
suczek | 35 |
psów | 80 |
kotek | 30 |
kocurów | 34 |
Są u nas zwierzaki: | |
małe | 87 |
średnie | 64 |
duże | 28 |